Na wschód od Żnina, począwszy od Chomiąży Szlacheckiej aż po Barcin ciągnie się długi łańcuch jezior. Łączy je ze sobą niewielka struga. Wśród jezior, które ze sobą łączy najdziwniejsze wydaje się jezioro Kierzkowskie. Za nim znajduje się wielkie jezioro Wolickie, z którego miast wąskiej strugi wypływa już rzeka. Swoje wody toczy ona wartkim nurtem, toteż zimą rzadko zamarza. Nawet w te mroźne dni wyraźnie odcina się od pokrytej śniegiem tafli jeziora, ciemną, smugą, nad którą unoszą się obficie opary.

Układają się one w najprzeróżniejsze kształty. Starzy ludzie twierdzą, że najczęściej dopatrzyć się w nich można orszaku weselnego – złożonego z trzech sań, który w tumanach pyłu zanurza się w ciemną otchłań rzeki. Długo można się wpatrywać w te białe opary, przyjmujące różne kształty – jakby przypomnieć chciały tragiczną sceną, która ponoć faktycznie wydarzyła się tu przed laty.

W wiosce noszącej obecnie nazwę Wójcin, bardzo dawno temu mieszkała nieżyczliwa nikomu i chciwa rodzina chłopska, Wąsale. Mieli córkę, jedynaczkę, Marynę  – szczęśliwie ocalałą po zarazie, która nawiedziła wieś. W niej pokładali nadzieję na przyszłość, gromadząc dla niej z właściwym sobie skąpstwem duży majątek. Gdy opiekująca się Maryną babcia zestarzała się i stała się nikomu niepotrzebna – wypędzili ją z domu do rozsypującej się szopy nad jeziorem. Skoro pracować już nie może to ich tylko darmo objada – rozumowali.

Biedna starszka aby jakoś przeżyć zbierała po łąkach i lasach zioła, suszyła je i dostarczała chorym we wsi. Ten i ów w zamian dawał jej to koszyczek ziemniaków lub kilka garści mąki. Szopa, w której mieszkała rozpadała się już ze starości, prześwitywała szparami a z nieszczelnego dachu przeciekała woda.

legenda

Szopa, w której mieszkała rozpadała się już ze starości

Mijały lata, Maryna wyrosła na piękną i dorodną dziewczynę. Nic więc dziwnego, że coraz częściej mówiono w rodzinie o jej zamążpójściu. Jako córka bogatego gospodarza miała wielu zalotników. I chociaż wielu było przystojnych, odprawiano ich gdyż mieli za małe gospodarstwa.  Z życzliwością jedynie przyjmowano zaloty Walka Dzięcioła, syna bogatego gospodarza z przeciwległej stronu drogi. Był to kawaler w podeszłym już wieku i nieco głupkowaty, ale ponieważ rodzice zapisali my cały majątek – stanowił odpowiedniego kandydata do ręki pięknej Maryny.

Syn gospodarski, inwentarza tam dużo i dobra ziemia – rozmyślał chciwy Maciej Wąsala. Po zamążpójściu za niego Maryny, połączy się oba gospodarstwa i on Maciej będzie nim gospodarował. Będzie najbogatszy z całej wsi.

Stary Dziecioł ojciec Walka, jednak zwlekał z ożenkiem syna, mówiąc, że dopóty nie ożeni Walka, dopóki Maciej Wąsala nie przepisze całego gospodarstwa na Marynę. Tego Maciej najbardziej się obawiał. Pamiętał bowiem jak przed laty podstępnie nakłonił swego ojca do przepisania mu całego gospodarstwam by następnie nakazać ojcu przeniesienie się z domu do lichej szopy.DOszlo do kłótni, po której nim ojciec zebrał swoje rzeczy – w nocy umarł nagle we własnej izbie. Po prostu serce jeg nie wytrzymało. Mając to wydarzenie w pamięciu Maciej był najgorszych obaw swego losu w przypadku przepisania  gospodarstwa córce. Długo więc odkładał to przepisanie. Jednak ojciec przyszłego pana młodego był nieprzejednany, toteż pewnej niedzieli przy winie Maciej dał się ostatecznie przekonać. Zaraz nazajutrz pojechano do Żnina aby prawnie dokonać zapisu.

I stało się. Zapis, z którym wróciła Maryna odmienił wszystko w chałupie. Już jak zsiadła z powózki – z wyższością weszła pierwsza do izby, przed rodzicami. Ojciec spojrzał na nią spode łba, ale nic nie powiedział. Maryna po wejściu do izby rozsiadła się wygodnie w krześle, nie zdejmując nawet chusty.

Komentarze