Królowa polskich rzek była od wieków dla mieszkańców Kazimierza Dolnego, zwanego przecież „Kazimierzem nad Wisłą”, źródłem utrzymania. Niegdyś pełniła zadanie głównej arterii komunikacyjnej, którą spławiano cenne surowce takie jak: drewno, sól, zboża, a dodatkowo dostarczała pożywienia w postaci smacznych ryb. Mieszkańcy Kazimierza i okolicznych osad doskonale potrafili wykorzystać dobrodziejstwa, jakimi obdarowywała ich na co dzień rzeka. Rzec by można, że „żyli z Wisły”. W XVI w. miasteczko było znanym punktem handlowym i portem, jednym z największych w Rzeczypospolitej, a obecne w pobliżu rzeki spichlerze wypełnione były zbożem. Już w średniowieczu, w miejscu przeprawy przez Wisłę ważnego szlaku handlowego istniała komora celna, a jej ochronę zapewniała wzniesiona na stromej górze „baszta”, której rodowodu szukać należy zapewne w XIII wieku. Zbudowany w jej pobliżu w połowie wieku XIV zamek obronny strzegł fundowanego przez Kazimierza Wielkiego miasta, ale zapewne także tej ważnej w owym czasie drogi komunikacyjnej, łączącej ówczesną Europę Zachodnią z Rusią. Z wykopalisk archeologicznych przeprowadzonych na terenie zespołu zamkowego pochodzą „wiślane” zabytki, o których chcemy Wam dzisiaj opowiedzieć.
Przykładem popularności rybołówstwa są, poza odnajdywanymi na stanowiskach archeologicznych szczątkami ryb, haczyki rybackie. Żelazny haczyk, odkryty w trakcie wykopalisk w 1973 roku na zamku w Kazimierzu Dolnym, datowany jest na XIV – XV w. Jest okazały – ma około 8 cm wysokości i jest zakończony charakterystycznym zadziorem. Służył zapewne do łowienia popularnych wówczas w Wiśle: jesiotrów, okoni czy ryb z gatunku karpiowatych. Wielkość tego sprzętu rybackiego sugeruje jednak, że przeznaczony był zapewne do polowania na króla polskich rzek – jesiotra.
Jednak rybołówstwem „wędkowym” trudniono się raczej okazjonalnie – rzec by dziś można, rekreacyjnie. W celu złowienia większej ilości ryb należało oczywiście posłużyć się siecią. Zabytkiem, który chcielibyśmy zaprezentować jest, odkryty w trakcie ostatnich wykopalisk z lat 2010 – 2013 r., ciężarek rybacki z kamienia wapiennego tzw. „kazimierskiej opoki”, o długości ok. 13,5 cm i średnicy otworu 1cm. Ciężarek taki, zwany grzęzidłem, stanowił nieodłączny element sieci stawianej na rzekach i jeziorach, obciążający dolną jej część. Grzęzidła wykonywane były najczęściej z gliny, kamienia lub ołowiu, a okaz z Kazimierza wyprodukowano z ogólnodostępnej tu skały wapiennej. Ogromną zaletą tego surowca jest przede wszystkim miękkość i łatwość obróbki, zwłaszcza po namoczeniu. Wystarczyło wyciąć w wapieniu odpowiedni kształt przedmiotu, ostrugać i zagładzić jego krawędzie, a na końcu wywiercić otwór, aby można było zamocować w nim dolne linki sieci.
Nasz ciężarek został co prawda odkryty w warstwach nowożytnych, jednak bardzo przypomina grzęzidła znalezione przez archeologów w trakcie badań zamku w Czersku, w warstwach datowanych na koniec XIII, początek XIV w. Wśród zabytków z Czerska wystąpiły, poza wspomnianymi ciężarkami rybackimi, liczne przedmioty z wapienia, takie jak: przęśliki tkackie, kulki do gier hazardowych, pionki, formy odlewnicze, elementy uzbrojenia w postaci głowic buław czy wapienne pisanki, zdobione rytymi ornamentami. Wytwórczość kamieniarska była tu mocno rozwinięta, choć rzemieślnicy korzystali nie z miejscowego surowca, a surowca budowlanego sprowadzanego z południa kraju. W Czersku, podobnie jak Kazimierzu, ze względu na bliskość Wisły, rybołówstwo było popularnym zajęciem wśród ludności, a ryby odgrywały ważną rolę w jadłospisie. Nic w tym dziwnego, w średniowiecznej Polsce bowiem ściśle przestrzegano postów – nie jedzono mięsa przez 192 dni w roku!
Mieszkańcy Kazimierza „plony” rybołówstwa transportowali w głąb kraju. Z transportem rzecznym związane są odkryte w ostatnich wykopaliskach na kazimierskim zamku dwa niepozorne, żelazne przedmioty. Coś, co może być uznane nawet za ostrza, to w istocie tzw. klamry szkutnicze. Znalezione zostały na terenie zamku w warstwach pochodzących z XVI – XVII w. Do czego służyły i jaki mają związek z Wisłą? Spieszymy z wyjaśnieniami – klamry szkutnicze miały za zadanie ściśle połączyć i doszczelnić klepki poszycia statku. Pomiędzy klepkami bowiem umieszczano materiał uszczelniający w postaci smoły, pakuł lub mchu, które z kolei podtrzymywała dodatkowo listwa dociskana tego typu „żabkami”. Powstawały one przez rozkucie żelaznego pręta lub blaszki, a zakończenia ich wyginano pod kątem 90º. Klamry znalezione w Kazimierzu mają grzbiety o kształcie zbliżonym do rombów. Pierwsza z nich, zachowana w całości, posiada jedno ramię cienkie i spiczaste, drugie o tępym zakończeniu. Jej nóżki są delikatnie wygięte – być może klamra ta nie była w ogóle w użyciu, w odróżnieniu od drugiej, choć częściowo zachowanej to jednak z widocznym odgięciem ramienia pod kątem prostym. Dawnym mieszkańcom Kazimierza dobrze znana była sztuka budowy i naprawy statków. O najpopularniejszym w tym okresie typie statku żeglugi wiślanej wspominał żyjący w XVI w. poeta i kompozytor związany z Lubelszczyzną – Sebastian Fabian Klonowic, który nie tylko opisywał wiślany handel, ale i opiewał piękno pracy flisaków:
„Już płyń półszkutkiem i warowną szkutą
Żyta nasutą,
Którąć zbuduje szkutnik nauczony
Na cudzych statkach dobrze zaprawiony”
Poza szkutami źródła mówią również o innych jednostkach pływających po Wiśle: bezmasztowych komięgach, dubasach, a nieco później o tzw. łyżwach i berlinkach.
Na przełomie XVI i XVII w. funkcjonował w Kazimierzu prężnie działający ośrodek rzemiosła szkutniczego, zajmujący się budową statków rzecznych. Wiązało się to przede wszystkim z rozwojem handlu i zapotrzebowaniem na zboże, a więc i koniecznością jego spławiania do portów morskich. Z produktów tutejszych szkutników korzystali zarówno miejscowi kupcy, jak i mieszczanie z odległego Gdańska czy Litwy. W pierwszej połowie XVII wieku kazimierzanie spławili prawie 44 % z całego przewozu zboża w dół Wisły i ponad 50 % z przewozu morskich śledzi w górę rzeki. Na komorze warszawskiej, gdzie dokonywano wyładunku towarów, stanowili blisko czwartą część z ogółu odnotowanych kupców. Był to czas rozkwitu i bogactwa Kazimierza nad Wisłą, zwany „złotym wiekiem”. Na brzegu Wisły powstawały charakterystyczne zbożowe spichlerze, przy „palach” cumowały okazałe statki, bogacący się mieszczanie budowali w mieście wspaniałe kamienice. Tylko skąd, na kazimierskim zamku zarządzanym wówczas przez magnatów z rodu Firlejów, wzięły się szkutnicze klamry?….. Widać, był on wówczas bliżej Wisły, niż nam się dziś wydaje.
Już niedługo opisane zabytki wyjdą z muzealnych magazynów i zaprezentowane zostaną na nowej wystawie, którą oglądać będzie można w odrestaurowanych salach wieży zachodniej kazimierskiego zamku.
.
Katarzyna Tajer
Źródło: LINK, Grodzisko Żmijowiska.