ODPOWIEDŹ: Cały świat o tym wie i ubolewa nad ludzką słabością boskiego. Może znajdę na nią lekarstwo…
PYTANIE: Dlaczego się nie lękasz Nerona?
ODPOWIEDŹ: Ponieważ bóg, który uczynił go strasznym, mnie uczynił nieustraszonym.
Neron przysłuchiwał się z ukrycia tej niezwykłej rozmowie. Godność i odwaga cudzoziemskiego mędrca zrobiły ponoć na nim wielkie wrażenie. Tygellin, w sumie prosty żołdak, nie był wszak pozbawiony sprytu. Od razu zmiarkował, że dziwny więzień jest nietuzinkowym człowiekiem i może oddać tajnej służbie nieocenione usługi. Gdy Apollonios bez zbytnich targów zgodził się na współpracę, zadowolony prefekt przedstawił go imperatorowi.
Cesarz artysta nie cierpiał filozofów, oczywiście z wyjątkiem Seneki. Nie znosił zwłaszcza stoików, jako esteta nie rozumiał bowiem ich pogardy dla sztuki, hedoniście wstrętna też była ich cnotliwość i abnegacja wobec cielesnych uciech. Kiedy jednak zorientował się, że zagadkowy gość jest raczej pitagorejczykiem, a także znanym lekarzem, któremu nieobce są przyziemne problemy, szybko nabrał zaufania do nowego konfidenta. Gdy zaś mag w pierwszym rzędzie wyleczył jego aktorską chrypkę, cezar zaczął go traktować z prawdziwym respektem. Apollonios stał się na jego dworze szarą eminencją, cieniem Tygellina. Osiągnąwszy swój cel, założył główną kwaterę w świątyni Izydy i zaczął pokrywać miasto własną siatką informatorów. Kiedy uznał grunt za odpowiednio przygotowany, przywołał mnie z Aleksandrii. Chętnie wyruszyłam w podróż, od dawna pragnęłam bowiem zobaczyć stolicę świata i porozmawiać z jego władcą.
– Powiedział wówczas, że uniknę zguby zapowiadanej przez ognistą gwiazdę, lecz będę musiał zabić na ofiarę bogom wielu ludzi – wspominał dalej cesarz. – Jak dotąd jednak Tygellin zgładził chyba zbyt mało, skoro kometa wciąż gorzeje na niebie – zauważył z nieskrywaną obawą. – Czyżby arcykapłan wysłał cię z jakimś nowym ostrzeżeniem, Sybillo? – spytał wprost, przyglądając mi się z narastającą ciekawością.
– Jest właśnie na tropie wywrotowych agitatorów – oznajmiłam – pochodzących z Judei.
– Ach, ta nieszczęsna Judea! – ożywił się Neron, łykając wreszcie haczyk. – Gniazdo wrogich os! Wieczne zarzewie buntów i zamieszek! Prawdziwe utrapienie z tym ludem i jego dziwacznym bóstwem. Jeśli nie występują przeciw nam, swarzą się między sobą w kwestiach religijnych. Nie cierpię Żydów i najchętniej przegoniłbym ich z Rzymu, tak jak zrobił to stary Klaudiusz. Niestety, jak na złość moja Sabinka bardzo im sprzyja. Pożycza od nich ogromne sumy, ci zaś sączą jej do uszu swoje mistyczne brednie… Co się dzieje z naszymi paniami? – rzucił po chwili pytanie w bliżej nieokreśloną przestrzeń, mrugając ze zdumienia. – Zbrzydły im nasze swobody? Mogą się wszak rozwodzić i dysponować majątkiem… Wolałyby jak Żydówki ogolić głowy i być dozgonnymi niewolnicami mężów? Nie wystarczają im rzymskie rozrywki, cywilizowane wygody i przyjemności? – pytał dalej, autentycznie przejęty sprawą dotyczącą go osobiście.