Podczas gdy łykałam kolejne przysmaki i śledziłam spod oka wannowe figle imperatora, znajomy głos niewidzialnego przyjaciela szeptał mi do ucha ciąg dalszy popularnej ostatnio satyry:

Kastor i Polluks, druhy znane,

W całusach miłość zaklinają;

A Wenus włosy ma dodane,

Róż z pudrem z lic jej ociekają…

– Na Hades! – wydyszał Neron, wstrząsany ekstatycznymi drgawkami. – Mój Pyton za szybko plunął ogniem!

Eunicos, zgodnie z obietnicą, chłeptał cesarską śmietankę, omalże się nią dławiąc. Oblizywał  starannie obrzeża ust, gdyż część zbryzgała policzki, a nawet ściekała z pozłoconego czoła.

 Vade retro, Domine!

– Czy nie sądzisz, że najwyższa pora zdjąć maskę? –

Otaczało ich grono łaziebnych chłopców jak grupa młodych faunów ze sterczącymi fallusami, obserwujących rozigrane nimfy w kąpieli. Prężyli się w rozkraczonych przysiadach i kucnięciach, zaspokajając wzajemnie rękami. W końcu wynagrodzili starania zamaskowanego młodzieńca serią wysoko strzelających rozprysków, ochlapując jego ramiona i uda ciepłą, mlecznobiałą ulewą. Eunicos zareagował na to dzikim uniesieniem, co rozbawiło cesarza.

– Lubi to, mały łajdak – zamruczał czule.

Gładził i przebierał w palcach z wprawą wirtuoza napiętą chłopięcą strunę. Improwizował, jakby młodzik był żywą lirą. Dość szybko doprowadził do crescendo, wydobywając w finale z gardła koryntczyka najwyższy ton ostatecznego spełnienia.

W tym momencie uczestnicy zabawy, zlani potem i bezowocnym nasieniem, zastygli nieruchomo w dość malowniczych pozach. Dyszeli ciężko, jak zapaśnicy po walce albo znużeni tancerze Bachusa. Brakowało artysty, aby ten obraz uwiecznił. Niestety, nie było wtedy fotografów, ale zdolny malarz dałby radę uchwycić chwilę powszechnej błogości. Dzisiejsi odbiorcy uznaliby takie dzieło za wyraz pogańskiego zepsucia i rozpasania, krótko mówiąc, za pornografię. Wylądowałoby zapewne w przepastnych głębiach jakiegoś muzealnego magazynu, by nie gorszyło maluczkich. Z drugiej strony, pretekst historyczny albo mitologiczny pozwalał mieszczaństwu dziewiętnastego stulecia przełknąć w sztuce różnego rodzaju „świństwa”. Można się było nimi oburzać publicznie, a później delektować w zaciszu gabinetu.

– Czy nie sądzisz, że najwyższa pora zdjąć maskę? – spytał Neron, gdy on i Eunicos obmyli się i ogarnęli z pomocą pacholików.

– To odpowiednia chwila – ochoczo przytaknęłam. – Zobaczmy prawdziwe oblicze! – dodałam nieco pompatycznie.

Maska spadła na marmurową posadzkę. Ciemnozłote loki rozsypały się wzdłuż zniewalająco urodziwej, delikatnej twarzyczki. Neron wpatrywał się w nią osłupiałym wzrokiem, oszołomiony i zachwycony niesamowitym odkryciem.
.

Komentarze