Jeśli jest coś w czym wszyscy się kochamy to jest to bez wątpienia narzekanie. Robimy to na okrągło, zwłaszcza w kontekście głębokiego podziału politycznego związanego z pęknięciem na prawicy, między PiSem a PO. Ale to nie Kaczyński lub Tusk są za to odpowiedzialni. Wydaje się, że to zjawisko jest o wiele głębsze, a czynniki, które za nim stoją sięgają daleko w przeszłość.
Przygotowując się do napisania tego materiału zajrzałem do kilku gazet, aby odszukać powody z których jesteśmy zadowoleni. W sondach dla Forbes’a, Onet.pl i Polityki znalazłem te sprawy, które są dla Polaków największym sukcesem ostatnich 25 lat. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że najbardziej cieszymy się z wstąpienia do Unii Europejskiej oraz swobody poruszania się po krajach Europy.
Trochę koloryzuję, ale można chyba powiedzieć, że za największy sukces Polski ostatnich 25 lat uznaliśmy… stworzenie możliwości wyjazdu z kraju i to na stałe.
.
Tożsamość
Sytuacja wcale nie jest na tyle zabawna, jakby się wydawało. Przecież ostatecznie coś tam przez ćwierć wieku udało nam się osiągnąć (poza możliwością emigracji). Z pewnością da się znaleźć jakieś sprawy z których możemy być dumni. Dlaczego zatem w internetowych sondach odpowiadamy tak jak odpowiadamy?
Ponoć to zjawisko jest związane z problemami na tle własnej tożsamości. Jerzy Baczyński, redaktor naczelny Polityki, twierdzi, że brak własnego państwa, brak pełnej niepodległości i klęski narodowe to tylko niektóre z powodów stojących za taką sytuacją. Warto przyjrzeć się temu z bliska. Bynajmniej nie dlatego by budować ułudę krainy mlekiem i miodem płynącej, bo to zwykłe kłamstwo. Pokazały to hucznie obchodzone państwowe obchody 25-lecia wolności. Nie jest tak dobrze jak przekonuje oficjalna propaganda III RP, ale nie jest również tak źle jak mówi opozycja.
W tej sytuacji widzę pewną niekonsekwencję. Z jednej strony panowie w garniturach, z uśmiechem na twarzy, wymieniają uściski i gratulacje w obiektywach kamer, a z drugiej strony miliony Polaków emigrują z kraju, bezrobocie zmieniło się w tzw. „bezrobocie strukturalne”, czyli kolejne miliony w wieku produkcyjnym są „niezatrudnialne” (termin po byłym ministrze finansów Janie Rostowskim). Państwo stara się budować obraz „krainy sukcesu” (za ministrem Sienkiewiczem, znanym z jeszcze lepszych aforyzmów), a przecież jako naród i kraj pod batogiem administracji państwowej nie zajmujemy się właściwie niczym innym jak celebracją klęsk narodowych.
Jak się w tym wszystkim połapać? Jesteśmy krainą sukcesu, czy porażki? W tej sytuacji całkowicie uzasadniony wydaje się być gniew społeczeństwa, który wylewa się przy każdej okazji. Tym bardziej uzasadnione jest pytanie: kim my w ogóle jesteśmy? Jaka jest nasza tożsamość?
.
.