I jeszcze jedna anegdota – pewien leciwy serowar opowiadał mi, jak będąc młodym chłopakiem, lat temu ze 40, terminował u baców. Ci, po wydojeniu stada owiec, ściągnęli mleko do bacówki, zaprawili własnorobną podpuszczką, po czym, gdy już skrzep powstał, zaczęli rozdrabniać go rękami.

Wody bieżącej rzecz jasna nie było. W sumie to w tym momencie w bacówce nie było żadnej wody. Baca zakasał więc rękawy i swoje szare dłonie z żałobą za paznokciami włożył po łokcie w skrzepiające się mleko. Gdy po 10 minutach je wyciągnął, skrzep był pieknie rozdrobniony, a ręce czyściuteńkie. Ser wyszedł znakomity, a nasz serowar przez całe lata starał się zrobić tak dobry ser, jak stary baca na halach.

Niestety – efekt nigdy nie był tak spektakularny. Zapewne z powodu zbyt wysokich standardów higienicznych…

Teraz powinnam napisać: „Nie próbujcie robić tego w domu.” I naprawdę nie próbujcie, bo mimo wszystko powinniśmy pilnować czystości bakteriologicznej naszych serów. A jak zrobić w domu bundz i bryndzę oraz skąd zdobyć owcze mleko dowiecie się z następnego odcinka.

 

Joanna Włodarska

Akademia Siedliska pod Lipami

Komentarze