Niewiele jest osób, które nie spotkały się z polską gościnnością i życzliwością. Zagraniczni goście są zachwyceni, a Polacy traktują to jako coś naturalnego. My trafiliśmy do domu Ewy i Jacka Jańczuk.
Poczuliśmy się jak u starych przyjaciół. Ogień palił się w kominku, a my gawędziliśmy sobie o polskiej tradycji, o kuchni, ziołach, a przede wszystkim o nalewkach, które są pasją pana Jacka. Przywitani przez Pana domu z sumiastymi wąsami poczuliśmy się jak w innej epoce. Na zewnątrz mgły, zimno, zbliżają się Święta, a my saniami wśród śniegów mkniemy, żeby dotrzeć do najbliższej gospody. To oczywiście jedynie moje skojarzenia, ale serdecznie powitanie i cała wizyta miały miejsce naprawdę.
W królestwie nalewek
Pan Jacek zaprosił nas wreszcie do swojego ‘podziemnego królestwa’, w którym najważniejsze skrzypce grają właśnie nalewki. – Mam okołu 30 różnych smaków, ale moim numerem jeden jest jarzębiak, kto z Was prowadzi samochód? Pani? To proszę bardzo, tu jest pierwsza nalewka dla Pana. Proszę spróbować- zachęcał pan Jacek. Z uśmiechem obserwowałam pierwszą reakcję na smak nalewki z brusznicy, która okazała się później numerem jeden, ale tym razem dla Kuby.
– Nalewki robię z wielu owoców i ziół. Mamy szczęście, ze prawie wszystkie z nich są w naszym ogrodzie czy w pobliskim lesie, a brusznicę zbiera na wschodzie Polski moja mama. Wszystkie rośliny, które zbiera to dla niej żadna filozofia. Kiedyś każdy mieszkaniec wsi wiedział wszystko o naturalnych ziołach i ich działaniu. Dzisiaj traktujemy ich jak guru, bo my mamy swoje apteki swoje sklepy, a o roślinach wiemy niewiele. To nie jest żadna wiedza tajemna, tylko naturalna dla ludzi, którzy wychowali się jeszcze kilkadziesiąt lat temu na wsi– opowiada pan Jacek i trudno się z nim nie zgodzić.
Na kilku półkach ustawione są zastępy nalewek. Oczywiście te najbardziej znane czyli cytrynówka czy malinówka, ale również takie, które widzimy po raz pierwszy na przykład z płatków kwiatów mniszka lekarskiego. – Wielką niespodzianką będzie dla nas nalewka z jagody kamczackiej. Różni się ona smakiem od tej polskiej, proszę powąchać. Czekamy teraz aż będzie gotowa do spróbowania. Lubię testować nowe smaki. W ogrodzie sadzimy krzewy ale wybieramy głównie takie, z których owoców można zrobić potem nalewkę – mówi pan Jacek. A dlaczego brusznicówka z 2012 roku tak różni się smakiem od tej z 2013 roku? – Nie ma dwóch takich samych nalewek. Związane jest to głównie z pogodą. Jeżeli lato jest suche i ciepłe owoce dojrzewają inaczej niż podczas lata zimnego i mokrego.
Po wypróbowaniu nalewek w piwniczce wracamy do stołu, gdzie żona Pana Jacka przygotowuje dla nas chleb z kiełbasą, robioną przez szwagra. – Nie będziecie jeść po poznańsku! Żeby nalewki zagryzać herbatą? Ma być tak jak trzeba – śmieje się i stawia przed nami talerz z chlebem. Na stole pan Jacek ustawia również kolejne nalewki, a my pytamy skąd w ogóle pomysł na ich wytwarzanie?
Wino – trunek egzotyczny
– W polskim klimacie wino to trunek egzotyczny. Kiedy byliśmy na wakacjach we Francji piliśmy wino do obiadu czy kolacji. Było ciepło, czuć było wakacyjny klimat i wtedy wino smakowało wyśmienicie. Było wręcz nieodłącznym elementem posiłków. Gdy przywieźliśmy je do domu i jesienią zaczęliśmy próbować nie smakowało nam już tak, jak wtedy na wakacjach. Kiedyś w Polsce gospodarze mieli swoje nalewki, a Polacy zawsze szczycili się swoimi miodami pitnymi. Nalewki są takim tradycyjnym trunkiem, który każdy Polak zna i bardzo lubi. Moim marzeniem zawsze była piwniczka z winami, ale później stwierdziłem, że to nie to samo co polskie nalewki, które smakują wyśmienicie zimą i latem. A nalewka może być wizytówką Pana domu!
Od kiedy tworzę swoje nalewki? Właściwie od kilku lat. Najstarsza nalewka, którą mamy to ta z 2006 roku czyli roku, w którym przeprowadziliśmy się do naszego domu. Wcześniej mieszkając w bloku też robiliśmy nalewki na przykład miętówkę czy orzechówkę, ale nie wyglądało to tak jak teraz. Teraz mam dużą piwnicę, w której trzymam nalewki. To ważne żeby mieć miejsce gdzie mogą one leżakować. A czego najbardziej nie lubią w procesie tworzenia nalewek? – Mycia! – mówią zgodnie. -Wytwarzanie nalewek jest bardzo pracochłonne. Oprócz tego, że należy najpierw zebrać owoce, umyć je, następnie dopasować smaki, zioła, potem dochodzi filtrowanie, do którego używam standardowych lejków do kawy. Wtedy bałagan jest w całym domu, a przede wszystkim w kuchni, Staram się wtedy nie wchodzić w drogę mojej żonie. Wszystko się klei i nie jest to najprzyjemniejsza część samego procesu tworzenia- wyjaśnia pan Jacek.
Zastanawiamy się też skąd wziąć taką ilość butelek ale nasze wątpliwości natychmiast zostają rozwiane – Kiedyś kupiłem 100 sztuk nowych, ale kiedy rozdajemy znajomym nalewki prosimy ich o zwrot, ale też oni przywożą do nas puste butelki. Każda ilość jest mile widziana. Oczywiście czysta! – mówi pan Jańczuk.
Sekret dobrej nalewki
A czy istnieje jakaś standardowa ‘procedura’ tworzenia nalewek, pytam pana Jacka? -Każdy owoc jest inny i musi być trzymany w alkoholu przez określoną ilość czasu. Każdą nalewkę robi się inaczej ale jest pewien standardowy schemat, który zawsze jest taki sam. Zebrane owoce zalewam spirytusem i wódką, nigdy samym spirytusem. Musi to być zawsze 75 % alkohol. Jeżeli użyjemy samego spirytusu wtedy reakcja owoców jest zupełnie inna. Spirytus zasuszy te owoce, a nie o to nam chodzi. Dodajemy zioła i macerujemy około 14 dni. Niektóre owoce pozostają w alkoholu dłużej, niektóre krócej. Następnie zlewamy spirytus i zasypujemy owoce cukrem. Niektórzy od razu zasypują spirytus cukrem ja robię odwrotnie- tłumaczy.
A na chorobę?
Wśród nalewek pana Jacka możemy spróbować też nalewki farmaceutów, orzechówki czy sosnówki. To są tzw. nalewki lecznicze. Ale czy one naprawdę pomagają, pytam? – Oczywiście! Orzechówka pomaga w problemach żołądkowych wynika to z tego, że gdy zalewamy młode orzechy zbierane już w czerwcu ich łupinki mają wiele garbników. Sosnówka pomaga na problemy oddechowe. Do połowy maja zbieramy pędy sosny, które znajdujemy oczywiście w pobliskich lasach. – Mam duże migreny i żadne leki nie pomagają. Postanowiliśmy więc zalać zioła, które stosuję, alkoholem. Może nalewka pomoże? – zastanawia się Pan Ewa. -W naszej rodzinie znana jest również historia wypisania przez lekarza stosowania nalewki aroniowej na poprawienie krzepliwości krwi. Pacjent zażartował, że skoro aronia pomaga to może i nalewka aroniowa? Lekarz wypisał nalewkę z dawkowaniem 3 razy dziennie! No więc coś w tym musi być – śmieje się.
Nalewki są więc idealne na różnego rodzaju choroby. -Nalewki lubią i mężczyźni i kobiety. My wszyscy jesteśmy zmęczeni gotowymi produktami ze sklepów więc im więcej przetworów w tym nalewek jest robionych w domu, tym lepiej. My korzystamy jedynie z tego co znajdziemy lub zbierzemy. Nic nie jest pryskane ani sztuczne. Na przygotowanie nalewek trzeba jednak mieć czas, dlatego z tego roku nie będzie ich za wiele, bo my sami nie mieliśmy za wiele czasu.
My cieszymy się, że Państwo Jańczuk znaleźli czas na rozmowę z nami, a wizyta w ich ciepłym domu i przekonanie, że są ludzie, którzy wciąż tęsknią za smakami z dzieciństwa, za tradycyjnymi recepturami to dowód na to, że polska tradycja związana z kuchnią jest wciąż żywa. Trzeba ją tylko odkryć na nowo, a pan Jacek robi to w najlepszy możliwy sposób.
.
Katarzyna Zarówna