Pszczołom zawdzięczamy nie tylko przepyszny i pełen dobroczynnych właściwości miód, ale także ponad 2/3 produkcji żywności. Bez nich rośliny nie zostałyby zapylone, a tym samym nie wydałyby plonu.

Dziś o pszczelarstwie, miodzie i miłości do pszczół rozmawiamy z Mateuszem Wileńskim – właścicielem pasieki liczącej 80 uli oraz producentem Miodów Wileńskich.

.

Odwiedzając Waszą stronę możemy się dowiedzieć, że tradycje pszczelarskie sięgają u Was kilku pokoleń. Skąd się wzięła u Ciebie miłość do pszczół?

Zapoczątkowałem w rodzinie trzecie pokolenie, które się tym zajmuje. Moi rodzice i dziadkowie są pszczelarzami. Rodzice nawet z wykształcenia są technikami pszczelarstwa. Cztery lata temu tata spytał się mnie, czy bym mu nie pomógł przy pszczołach. Kończyłem wtedy studia licencjackie i szukałem tematu na pracę. Zacząłem wtedy chodzić wokół pszczół. Pomyślałem sobie wtedy, że to może być fajny sposób na życie. Na początku patrzyłem na to wszystko przez różowe okulary, jak każdy młody człowiek myślący o pszczelarstwie: że miód i przyjemnie byłoby się tym zająć. Rzeczywistość jednak szybko to zweryfikowała i okazało się, że z jednej strony daje to ogromne poczucie satysfakcji, ale z drugiej strony wiąże się to z ogromem pracy. Mieszkałem wtedy w Olsztynie, mieliśmy jedną pasiekę w Braniewie, a drugą przy domu. Co ważne, w Olsztynie jest katedra pszczelnictwa prowadzona przez profesora Wildego, który jest autorytetem w Polsce i Europie jeżeli chodzi o pszczoły i pszczelnictwo. Miałem u niego okazję działać w Naukowe Koło Pszczelarskie „Dzikie Pszczoły” . Dzięki temu miałem okazję uzyskać dostęp do najnowszej bazy wiedzy naukowej i wskazówek odnośnie tego jak prowadzić pasieki. Dr Bąk i dr Siuda, którzy opiekowali się również kołem, mieli też własne pasieki, a to z kolei ogromne źródło praktycznej wiedzy. Ukończyłem dwuletnie praktyki u nich w pasiece. Dowiedziałem się jak z tym wszystkim zacząć i jak uniknąć podstawowych błędów przy zakładaniu pasieki. Można powiedzieć, że zyskałem dzięki temu świeże spojrzenie na pszczelnictwo.

.

Zwykle pszczelarstwo przywołuje na myśl starszą osobę z dużą ilością wolnego czasu, a ty jesteś młoda osobą…

Patrząc po tym, jak prowadzę sklep pszczelarski widzę, że większość moich klientów to jednak emeryci, większość z nich zaczynała jeszcze jak była aktywna zawodowo, lecz z czasem, to poboczne zajęcie, stało się na emeryturze ich głównym zajęciem.
Nadal jest tak, że większość pszczelarzy to ludzie starsi, ale coraz więcej młodych zaczyna się też interesować tym tematem.

.

600_4506

.

Czy trzeba mieć dużo czasu, żeby zajmować się pszczołami?

Oprócz sezonu maj czerwiec, kiedy jest najsilniejszy rozwój rodzin pszczelich i trzeba być co drugi dzień w pasiece, wystarczy zwykle poza tym sezonem wygospodarować raz, dwa razy w tygodniu godzinę bądź dwie, żeby zajrzeć do pszczół. Zależy to oczywiście od ilości uli, my mamy 80. Jesteśmy dwa razy w tygodniu i to wystarcza. Żeby to sprawnie szło trzeba wyrobić sobie system pracy i posiąść odpowiednią ilość wiedzy, która przyspiesza ten proces. Trzeba się też cały czas doszkalać i najlepiej praktykować w dużych pasiekach, gdzie szybko można przyswoić sobie odpowiednie nawyki. Jest taka zasada, żeby jak najmniej przeszkadzać pszczołom, otworzyć daszek zajrzeć, jak coś się nie podoba, to trzeba wiedzieć, co zrobić, ale przy tym jak najmniej przeszkadzać. Im mniej przeszkadzamy pszczołom, tym więcej miodu mamy, i tym pszczoły są spokojniejsze.

.

Pomagasz też innym młodym adeptom w zakładaniu ich własnych pasiek… Prowadzisz też sklep z produktami dla pszczelarzy…

Mam kilku znajomych, którzy chcieli zacząć przygodę z pszczelarstwem dla przyjemności. Przyjeżdżają do nas, pytają jak można zacząć, co trzeba zrobić, co zakupić. Prowadzę sklep dla pszczelarzy, ponieważ jest to duża nisza w Polsce. Istnieją głównie duże hurtownie ze sprzętem pszczelarskim, a takich małych sklepów jak mój jest naprawdę niewiele. Czasami mam okazję porozmawiać przy kawie przez dwie godziny z jakimś pszczelarzem, który do mnie przyjdzie. Sklep jest swoistego rodzaju miejscem wymiany informacji i wiedzy. Ja im coś mówię, pytam się, cały czas wszyscy staramy się od siebie uczyć. Co do adeptów, to mam takiego znajomego z Olsztyna, którego rodzice mieli pasiekę. On początkowo nie był nia zainteresowany, ale teraz przyjeżdża do nas i chce się od nas uczyć. Mówimy mu co robić, a czego unikać np. tego, że my przeinwestowaliśmy na początku. Staramy się oczywiście przekazywać tą wiedzę każdemu, kto przychodzi. Początkowo warto czytać przede wszystkim literaturę podręcznikową i czasopisma, jest ich 3 tytułów. Można również uczyć się z Internet, ale do tego źródła lepiej podchodzić z dystansem. Co do młodych adeptów można jeszcze dodać, że podstawową pasiekę i sprzęt do niej można już kupić za 2500 do 5000 złotych. Za tę kwotę można mieć małą pasieczkę, lub też odkupić po kosztach ule od starszej osoby, która już nie może albo nie chce jej dłużej prowadzić, a tym samym powoli ją rozwijać np. przez zapisanie się do koła pszczelarskiego. Dzięki temu nasza działalność będzie mogła podlegać refundacji na sprzęt, na leki dla pszczół, na nowe pszczoły. Jest to tez ogromna kopalnia wiedzy. Młodzi ludzie mogą się tam spotkać ze starszymi osobami, które mają zupełnie inne spojrzenie na nie i chcąc nie chcąc, mają swoje dobre i złe naleciałości – oby jak najwięcej tych dobrych. Z pewnością nie ma co zakładać wielkiej pasieki, jeżeli się nie ma wiedzy. Na początku najlepiej trochę popodróżować po Polsce, po świecie i poprzyglądać się w mniejszych i większych pasiekach, jak to się robi i później udoskonalać tą wiedzę. Warto przy tym wspomnieć, że pasieki, jeśli ktoś chce się z nich utrzymywać, jest to dosyć ryzykowny biznes. Dla przykładu, w tym roku były obfite zbiory miodu lipowego, a np. w ubiegłym roku lipa w ogóle nie obrodziła. Jeżeli ktoś myśli zawodowo o pszczelarstwie to polecam jedyną w Europie szkołę dla pszczelarzy, technikum dla pszczelarzy w Pszczelej Woli. Jest to szkoła, którą kończyli moi rodzice. Placówka ta daje możliwość uzyskania tytułu technika pszczelarstwa wtedy jest to czteroletnia nauka, jeśli ktoś nie ma tyle czasu to może się też zapisać na zaoczne kursy. Warto też odwiedzać imprezy pszczelarskie, których jest wiele, niebawem będą się odbywać Ogólnopolskie Dni Pszczelarstwa.

.

Na szczęście pszczoły są też w mieście. Czy ja też mogłabym pomóc pszczołom i założyć swoją pasiekę w mieście? Czy wymaga to dużo czasu i troski?

Istnieje pszczelarstwo miejskie na Zachodzie tzw. urban beekeeping. W Polsce dobrym przykładem może być ekipa działająca pod nazwą Pszczelarium. Świetni ludzie, który postanowili pokazać, że można to robić nie tylko na terenach wiejskich, ale też w mieście. Ustawiają ule w miastach i pozyskują z nich miód. Samo rozpoczęcie pszczelarstwa to podkurzacz do uspokojenia pszczół, kapelusz pszczelarski i mały ul. Można zakupić stary ul, wyremontować go, wypalić w środku w ramach dezynfekcji i można go ustawić w mieście. Trzeba przy tym zwrócić uwagę na lokalne prawo. Należy sprawdzić, czy w danym mieście można trzymać pszczoły. Istnieje prawo mówiące o tym, że hodowla pszczół nie może uniemożliwiać osobom trzecim korzystania z ich mienia – wynika to z kodeksu cywilnego. Można też wejść na stronę sejmu w pisać hasła miód i pszczoły i poprzeglądać przepisy dotyczące ich hodowli. W Polsce respektuje się nadal prawo zwyczajowe galicyjskie z XIX wieku, mówiące o tym, że ul nie może stać w odległości mniejszej niż 10 metrów od drogi gminnej, powinien być odgrodzony żywopłotem ew. od linii zabudowań nie sięgać wyżej niż 2-3 metrów. Na to prawo powołuje się wiele osób choć to już nie istnieje, mimo to nadal jest respektowane. Jeśli chodzi o pszczelarstwo w mieście to warto rozpocząć od małego ulika, jak np. ulik weselny (2-3 ramki) albo ul odkładowy 6-ramkowy i spokojnie na tym sobie gospodarzyć tak dla przyjemności. Miejskie pszczelarstwo jest naprawdę świetne. Badania wykazały bowiem, że miód zebrany z takich uli ma bardzo ciekawy i bogaty wielokwiatowy smak i mimo zanieczyszczenia powietrza w mieście przez spaliny samochodów to miód ten jest bardzo czysty.

.’

rzepak

.

Czy można pomóc jakoś pszczołom? Wszędzie przecież słyszymy o masowym wymieraniu tych istot.

Sadzić jak najwięcej roślin. Jest to przyjemne i dla oka i dla człowieka. Zwykłe kwiaty na balkonach, zakładanie rabatek, sprzeciwianie się wycinaniu drzew. Często to wycinanie albo nawet przycinanie dotyczy takich drzew jak lipy, które są głównym pożytkiem dla pszczół na przełomie lipca i sierpnia. Nawet zwykły sprzeciw obywatelski w tej sprawie jest już pomocny. Istnieją też budżety obywatelskie, z projektami zakładania rabatek, czy ukwiecania parków. Nie dosyć, że jest to pożyteczne to jeszcze cieszy oko i pozwala mieć bliższy kontakt z naturą. Odnośnie wymierania pszczół, jakieś dwa lata temu była spora nagonka medialna w tej sprawie, ale teraz jak możemy przeczytać na stronie Ministerstwa Rolnictwa , że pszczoły w Polsce mają się świetnie. Niedawno był nawet zbierany miód spod Sejmu. Pszczelarze to grupa około 60 tysięcy osób. Samych rodzin pszczelich mamy około miliona czterystu tysięcy. Cały czas doświadczamy wzrostu tej grupy społecznej. Widzę to również na przykładzie mojego sklepu, gdzie to zainteresowanie rośnie, rośnie również poziom edukacji pszczelarzy. Coraz częściej większe hotele zakładają własne pasieki, widać je również na zwykłych blokach mieszkalnych. Pszczelarstwo będzie też szło coraz bardziej w tym kierunku.

.

Z waszej pasieki wywodzi się kilka gatunków miodu. Od czego zależy jaki miód będzie wielokwiatowy, a jaki np. rzepakowy?

Wszystko zależy od tego, w jakim okresie pszczoły pozyskują miód, czyli co kwitnie w danym czasie, a także odległość pasieki od tego miejsca. Pasieki mogą być stacjonarne lub wędrowne. Jeżeli jest to jak u nas, czyli mamy pasiekę wędrowną i wywozimy pszczoły z pożytku na pożytek, wtedy pozyskujemy miód rzepakowy w okresie maja do czerwca, ustawiając ją na skraj łąki, bądź przy samym skraju polu rzepakowego. Pszczoły znoszą wtedy nektar z tego pożytku. Mają coś takiego, co się nazywa wiernością kwiatową. Oznacza to, że pszczoły lotne, które mają za zadanie znalezienie nektaru, powracając do ula wskazują innym pszczołom drogę do najbliższego pożytku. Robią to za pomocą imponującego tańca i śpiewu. Wygląda to naprawdę zjawiskowo, bowiem pszczoła wraca do ulu kręci ósemki, ustawia się następnie pod odpowiednim kątem, pokazując tym samym kąt padania promieni słonecznym i wskazując kierunek pożytku, na który mają lecieć. Latają one tam tak długo, aż zbiorą cały nektar. Później dopiero przechodzą na inny pożytek. Istnieje również coś takiego jak okres nektarowania poszczególnych roślin. Tak jak wspominałem rzepak to okres maj czerwiec, później początek lipca do końca lipca to pożytek lipowy i gryczany, jeśli mówimy o takich standardowych miodach. Warto też wspomnieć o czymś takim jak wielkość pyłku w miodzie. Jeżeli mamy danego pyłku ponad 50% wtedy możemy go nazwać miodem odmianowym. Odbywa się to w prosty sposób za pomocą badań organoleptycznych, testujemy smak, zapach, patrzymy jak dany miód się zachowuje, czy krystalizuje się szybciej czy później. Tak to się określa: mamy jasny miód zebrany na przełomie maja, czerwca i niedaleko było pole rzepaku, wtedy jest to miód rzepakowy. Wszystko zależy również od pogody. Jeśli jest deszczowa pogoda to wtedy pszczoły nie pracują i mogą nam przepaść pewne pożytki kwiatowe.
Miód rzepakowy ma w sobie tyle glukozy, że po kilku łyżeczkach staje się mdły. Teraz w lipcu zbieramy miód lipowy, ponieważ w naszej okolicy mamy aleję i lasy lipowe. Miód ten ma kolor jasny, słomkowo żółty. Z kolei nasza druga pasieka, która stała na skraju lasu, dała nam miód o kolorze bursztynowym. Wszystko zależy od tego, co i kiedy pszczoły zebrały, no i co nektarowało.

.

Czy różne gatunki miodu mają różne właściwości, czy raczej nie ma to większego znaczenia?

Ma to znaczenie. Wszystko, co ciekawe, zależy od 1-2% zawartości miodu, ponieważ cała reszta miodu jest właściwie taka sama. Bo jest to glukoza, fruktoza, dwu i trójcukry, woda, a te 2% decyduje o wszystkim. I tak na przykład miody rzepakowe są polecane dla osób chorych na serce, ponieważ odżywiają dobrze mięsień sercowy, miody lipowe są dobre na przeziębienia i grypy, a na wieczór z mlekiem działają uspokajająco, rozgrzewająco i nasennie. Można zatem powiedzieć, że jest to dobry miód dla osób, które mają wymagającą pracę umysłową. Miód gryczany, ma największą ilość magnezu, dlatego szczególnie jest polecany dla kawoszy. Miód wielokwiatowy jest miodem dobrym dla wszystkich ogólnie wzmacniającym odporność. Podstawy wszędzie są takie same, czyli szybkie dostarczanie energii, ponieważ cukry z miodu szybko się rozkładają – już w jamie ustnej.

.

Macie też miód wielokwiatowy z cynamonem? Skąd takie połączenie?

O to zostaliśmy dosłownie “wyproszeni”. Znajomi rodziny pytali się zawsze, czy będziemy robić jakieś miody smakowe. Ja z natury jestem przeciwny takiemu podejściu, jednak z racji tego, że jestem kawoszem, a do kawy dodaje cynamon, postanowiliśmy skremować miód wielokwiatowy i dodaliśmy cynamon. Szukaliśmy przez pewien czas odpowiedniej proporcji i w końcu udało się. Zrobiliśmy partię próbna i miód się przyjął. Warto przy tym też wspomnieć, że cynamon ma wiele zdrowotnych właściwości.

.

Ulubiony przepis na przysmak z miodem?

Chyba każde mięso z miodem. Wczoraj robiliśmy skrzydełka w miodzie, musztardzie, keczupie i majonezie według przepisu od znajomego. Polecamy również na grilla.
Miód jest takim produktem, który może stanowić zamiennik cukru do prawie wszystkiego. Polecamy robienie miodówek i miodów pitnych. Miodówka to nalewki robione na miodzie. Na wódce lub spirytusie. Tradycyjna miodówka jest bardzo prosta: litr spirytusu, litr miodu i litr wody. Wychodzi mocna, więc polecam zwiększyć ilość wody – ma to być trunek na rozgrzanie i dla przyjemności w zimę.

.

1-234-IMG_2486

.

Co najbardziej cenisz sobie w pszczelarstwie?

Niezależność. Co wypracuję to należy do mnie. Jest to też duża odpowiedzialność – ponieważ jest to jednak hodowla zwierząt i trzeba o to dbać, żeby były one zdrowe, żeby miód wychodził jak najlepszy, również kontakt z klientem jest cenny. Tak jak to jest w naszym przypadku, gdy mamy 80 uli, to jednak jeździ się z tym miodem i sprzedaje go np. na jarmarkach lub targach. To co jeszcze sobie cenię oprócz tej niezależności to kontakt z naturą. Jest to dość ciężka praca, ponieważ trzeba „poprzerzucać” sporo kilogramów, to mimo wszystko gdy się siada na koniec dnia na pace samochodu, a pszczoły sobie latają wokół przy zachodzie słońca, mamy zwierzęta leśne i łąkowe, to można przy tym odpocząć. Praca w pasiece nauczy też każdego młodego pokory. Czasami jest tak, że mogę zrobić wszystko podręcznikowo, a wyjdzie i tak inaczej, czasami się okazuje, że jestem mniej ważny w przyrodzie niż pojedyncza pszczoła. Czasami po zimie zdarzało się, że padały nam rodziny pszczele nie wiadomo dlaczego, albo też ule nie były wystarczająco zabezpieczone i jakiś dzięcioł potrafił nam je zniszczyć. Jest ta chwila załamania się, ale trudno, trzeba wszystko pozbierać, posprzątać, wyczyścić ule, ramki, wypalić, żeby nie powstawały jakiekolwiek zaczątki choroby i zaczynać wszystko od początku. Dla mnie ważny jest też aspekt rodzinny. Jako rodzina wszyscy pracują na to czym jest Gospodartwo Pasieczne “Miody Wileńskich”: ja z ojcem zajmujemy się pasiekami, z narzeczoną jeździmy na targi, etykietujemy słoiki, rozlewamy miód; mama pomaga jak może, a brat dba o dobrej jakości zdjęcia – jest fotografem. Nie znam pszczelarzy, którzy to wszystko robią sami. Pszczelarstwo ma w sobie ten element rodzinny. Oprócz pokory to jest dla mnie cenne ta rodzinność.

Może warto również wspomnieć, że praca w pasiece nie jest lekka, ale jest to praca dla każdego. Sama historia pszczelnictwa i wykorzystywania pszczół jest bardzo ciekawa. Zaczynało się to od prostego bartnictwa, co pokazują nam malowidła naskalne w Hiszpanii. Malowidła te datowane są na 9 tysięcy lat p.n.e. Nawet w Polsce pszczelarstwo, względnie bartnictwo, datuje się na ponad 2 tysiące lat. U nas nie istniało nawet państwo polskie, a już mieliśmy pewne zaczątki. Pokazały to badania kłody odrzańskiej. Cała historia pszczelarstwa, żeby było ciekawie zaczęła się od małej wyspy jaką jest Kreta ponad 4 tysiące lat temu. Była to kolebka światowego pszczelarstwa, skąd brano wiedzę na basem Morza Śródziemnego i stamtąd powoli przenoszono dalej rozwiązania. Niektóre rozwiązania zostały wymyślone już w czasach Starożytnej Grecji i Rzymu, zostały w pewnym momencie zastopowane i dopiero po tysiącu lat zaczęto do nich wracać. U nas zaczęło się to od prostego bartnictwa. Powstały takie ośrodki jak Mazowsze, Kurpie i kilka innych. Proste pasieki przydomowe powstawały w taki sposób, że ktoś wchodził na drzewo w lesie i wpadał na pomysł, żeby w sumie wyciąć kawałek kłody, w której gnieździły się pszczoły i umieścić ją blisko domu. To były zaczątki pszczelarstwa przydomowego, później w XVIII wieku zaczęły powstawać pierwsze ule. Powstawały też pierwsze ośrodki w Ameryce, Polsce i w Rosji, gdzie tą wiedzę rozwijano i kultywowano. Dziś pszczelarstwo stało się ustandaryzowane, są standardowe ramki, ule i sprzęt.

.
Bezpośredni kontakt z Mateuszem Wileńskim: www.miodywilenskich.pl

Komentarze