O niesamowitym Grodzisku Żmijowiska, podróży w czasie o tysiąc lat, gdzie każdy może żyć jak dawni Słowianie opowiada Paweł Lis, archeolog, wykładowca i kierownik Grodziska Żmijowiska, oddziału Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym.
.
Jaka jest historia Grodziska Żmijowiska?
W zasadzie mówić należy o dwóch „grodziskach”. Pierwsze z nich, pisane małą literą, to stanowisko archeologiczne: pozostałość słowiańskiego grodu obronnego, zbudowanego ok. 888 roku, o czym świadczy data ścięcia pnia dębowego użytego do budowy konstrukcji wału. Ustalenie tak precyzyjnej daty możliwe było dzięki analizom dendrochronologicznym. Mniej wiemy o cezurze końcowej jego funkcjonowania, ale uznać można, że przypada ona na drugą połowę wieku X, czyli czas, gdy tereny zachodniej Lubelszczyzny objęte zostały panowaniem państwa piastowskiego. Miniaturowy gród, o średnicy zaledwie 25 metrów, stanowił punkt centralny równie niewielkiego zespołu osadniczego, w skład którego wchodziły jeszcze dwie osady towarzyszące. Zajmował on szczyt piaszczystej wydmy, otoczonej podmokłymi łęgami i trzęsawiskami. Wielkość i usytuowanie zespołu osadniczego stawia pod znakiem zapytania rolniczą, tak typową dla Słowian, profesję jego mieszkańców. Wiele wskazuje na to, że jednym z głównych zajęć mieszkańców grodu było hutnictwo żelaza. W trakcie naszych wykopalisk natrafiliśmy na liczne ślady potwierdzające znajomość i praktykowanie przez nich procesów „czarnej metalurgii”.
Grodzisko drugie, pisane literą dużą, to nazwa oddziału Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym, którego historia liczy sobie zaledwie 5 lat…
Czym Grodzisko jest dzisiaj i jaki jest jego cel?
Jako oddział Muzeum Nadwiślańskiego jest oczywiście placówką muzealną, ale formuła jego funkcjonowania niewiele ma wspólnego z ugruntowanym w społecznej świadomości wizerunkiem archeologicznego muzeum. Po pierwsze: podstawowym celem naszego oddziału jest sprawowanie czynnej opieki nad stanowiskiem archeologicznym o tzw. własnej formie terenowej. Opieka ta, zgodnie z aktualnie obowiązującymi europejskim dyrektywami zarządzania dziedzictwem archeologicznym, zakłada przystosowanie terenu stanowiska do publicznego udostępniania i prowadzenie tam działalności edukacyjnej, promującej archeologiczną wiedzę. Jest to wyraźny krok naprzód w porównaniu z obowiązującą pod koniec XX wieku w Polsce doktryną konserwatorską, zgodnie z którą taka „opieka” polegała z reguły na ustawieniu czerwonej tablicy z napisem „obiekt prawem chroniony – wstęp wzbroniony”.
Utworzenie w Żmijowiskach placówki muzealnej nie oznaczało wcale ogrodzenia wykupionego przez Muzeum terenu i zabudowania go współczesną infrastrukturą. Wręcz przeciwnie – w poszanowaniu dla naczelnej wartości Kotliny Chodelskiej, jaką jest unikalny krajobraz kulturowy wywodzący się niemal wprost ze średniowiecza, postanowiliśmy część tego krajobrazu, rodem sprzed 1000 lat odtworzyć. Świadomie zrezygnowaliśmy z budowy pawilonów wystawowych, pomieszczeń biurowych i temu podobnych kubatur związanych z tradycyjnie pojętym muzealnictwem, ograniczając się jedynie do rekonstrukcji części umocnień grodu, odkrytych w trakcie wykopalisk oraz wzniesienia na peryferiach osady północnej kilku budowli, wzorowanych na wczesnośredniowiecznych chatach, które imitując wraz z otoczeniem słowiańską osadę, stały się miejscem funkcjonowania ośrodka archeologii doświadczalnej. Właśnie archeologię doświadczalną uczyniliśmy głównym narzędziem przekazywania, popularyzowania i promocji wiedzy o słowiańskiej kulturze materialnej doby wczesnego średniowiecza.
Jak to się wszystko zaczęło?
Rzec by można: przypadkiem, ale może lepiej będzie powiedzieć – szczęśliwym zrządzeniem losu. Niepozorny, piaszczysty pagórek wśród łąk w widłach Chodelki i Jankówki, w niczym nie przypominał wczesnośredniowiecznego grodziska, znanego w literaturze już od roku 1907, a po raz pierwszy badanego wykopaliskowo w roku 1965. Z tego też powodu, po 37 latach, Muzeum Nadwiślańskie wraz z Instytutem Archeologii UMCS w Lublinie podjęło się przeprowadzenia badań weryfikacyjnych. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że już pierwsze wbicia łopaty ujawniły spalone dębowe konstrukcje wału obronnego, których próżno szukano w 1965 roku. Wyniki wykopalisk były na tyle intrygujące, że grodzisko w Żmijowiskach zaliczyć należało do stanowisk wyjątkowych, a w Muzeum Nadwiślańskim zrodziła się idea objęcia go ochroną, zgodną ze wspomnianymi wcześniej europejskim dyrektywami. Podstawą zagospodarowania terenu archeologicznego stanowiska stały się wyniki wykopalisk, prowadzonych w latach 2003 – 2009, a ideą projektu, określanego jako „otwarte muzeum tematyczne”, były podobne przedsięwzięcia realizowane na terenie Czech i Słowacji, w szczególności zaś ośrodek archeologii eksperymentalnej „Villa Nova” w Destnem w czeskich Orlickych Horach. W ten sposób powstało muzeum dostępne 24 godziny na dobę przez 12 miesięcy w roku, w którym niepotrzebne są bilety wstępu. Choć w miesiącach jesienno – zimowych miejsce to jest dość senne, a zwiedzającym je samodzielnie za przewodnika wystarczyć muszą informacyjne tablice czy QR-kody, kierujące właścicieli urządzeń mobilnych na właściwe strony wirtualnego przewodnika, to w miesiącach wiosenno – letnich archeologiczny skansen zaczyna tętnić życiem, głównie za sprawą archeologii doświadczalnej.
Co to jest archeologia doświadczalna?
Staram się to wytłumaczyć swoim studentom z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego w ciągu 30 godzin zajęć akademickich, ale szanując cierpliwość naszych Czytelników w tym miejscu oddam głos uczonym, którzy podjęli się zwerbalizowania definicji tej, stosunkowo młodej i nadal bardzo intuicyjnej pod względem metodycznym, dziedzinie nauki, czy – jak chcą inni – metody badawczej. E. Callahan pisze: „… to gałąź archeologii, która usiłuje interpretować kulturę materialną, technologię czy sposoby życia w przeszłości poprzez eksperymenty naukowe.” Z kolei H. Margenau definiuje: „Jest to metoda dochodzenia poprzez próbę lub test do uzasadnionych względem początkowej hipotezy wniosków.”
Ja osobiście swoje pierwsze wrażenia ze spotkania z archeologia doświadczalną opisałem kiedyś tak: „… wiarygodność eksperymentów archeologii doświadczalnej oraz towarzyszący im niejednokrotnie dramatyzm spowodował, że zaczęto je wykorzystywać również w popularyzacji wiedzy archeologicznej. Każdy, kto ma możliwość aktywnego uczestniczenia w takich działaniach, przynajmniej przez moment może poczuć, że za niepozornym fragmentem glinianego garnka czy żelaznego przedmiotu kryje się CZŁOWIEK – nasz odległy przodek, który posiadał i stosował w praktyce umiejętności, których my dzisiaj nawet nie jesteśmy świadomi…”
Czym zajmujecie się w Grodzisku?
Z tego co wcześniej powiedziałem wynika, że należałoby odpowiedzieć: działalnością muzealną, badawczą i edukacyjną – i tak jest w istocie. Ale codzienność naszej obecności w Żmijowiskach podsuwa inną odpowiedź: gospodarujemy. Dbamy, aby zrekonstruowane części wału obronnego były trwałe i mocne, żeby trzcinowe strzechy domostw nie przeciekały, odbudowujemy i poprawiamy nadgryzione zębem natury podczas zimy gliniane piece, żmudnie uprawiamy nasz „słowiański” ogródek, rąbiemy drewno na opał, nie wspominając już o dbaniu o właściwy stan stojącej na uboczu, ale jakże niezbędnej, …. latryny. A wszystko to po to, aby stworzyć warunki jak najbardziej zbliżone do słowiańskich realiów wczesnego średniowiecza. Tylko wtedy realizowane podczas letnich Warsztatów Archeologii Doświadczalnej eksperymenty badawcze mogą być prowadzone w środowisku maksymalnie zbliżonym do środowiska sprzed 1000 lat – to jeden z warunków powodzenia i sensowności archeologicznych eksperymentów. Ponadto prowadzimy zajęcia edukacyjne dla grup zorganizowanych, głównie oczywiście szkolnych – ale nie tylko, w trakcie których w możliwie przystępny i interaktywny sposób przekazujemy uczestnikom zajęć naszą wiedzę i aktualne wyniki eksperymentalnych dociekań z dziedziny wczesnośredniowiecznego garncarstwa, hutnictwa, tkactwa oraz słowiańskiego pożywienia.
Skąd pomysł na odtwarzanie i badanie słowiańskich potraw z plemiennego okresu wczesnego średniowiecza i na czym to polega?
Szczerze? – ze zwykłej, ludzkiej ciekawości… W momencie, gdy w drodze doświadczeń posiedliśmy umiejętność wytwarzania replik ceramicznych naczyń tzw. typu chodlikowskiego z VIII – X wieku i okazało się, że można w nich z powodzeniem gotować, naturalnym pytaniem było: Co Słowianie w takich garnkach gotowali i jak to smakowało? Analizując aktualny stan badań nad tym zagadnieniem, ze zdziwieniem zauważyliśmy, że tak kluczowa kwestia dla rozwoju i funkcjonowania społeczeństw, jak pożywienie jest w literaturze przedmiotu traktowana – rzec można – nader marginalnie. A przecież najpowszechniej odkrywany na stanowiskach archeologicznych różnych epok od neolitu począwszy rodzaj zabytku: zachowany rzadko w całości, najczęściej we fragmentach, gliniany garnek, to w lwiej większości garnek kuchenny!
Skoro więc słowiańskie garnki nauczyliśmy się odtwarzać, postanowiliśmy do nich „zajrzeć”… Informacji o surowcach, zarówno roślinnych jak i mięsnych, dostarczyły wyniki analiz archeobotanicznych i archeozoologicznych materiałów pozyskanych w trakcie badań wykopaliskowych grodzisk i osad w Żmijowiskach i pobliskim Chodliku, jak również innych stanowisk wczesnośredniowiecznych z terenów Słowiańszczyzny. Choć – z przyczyn oczywistych – nie zachowały się z tego okresu żadne receptury potraw, to informacji na temat głównych grup i rodzajów pożywienia słowiańskiego, dostarczyły nam badania etnograficzne. Mogliśmy z nich korzystać bez obaw zawędrowania na kulinarne manowce z uwagi na trwałość słowiańskiej kultury materialnej, która w swej ludowej części od wczesnego średniowiecza po początek XX wieku, gdy zaczęli opisywać i utrwalać ją etnografowie, uległa minimalnym albo wręcz żadnym zmianom. Wystarczy spojrzeć na rolnicze narzędzia, tak blisko związane z wytwarzaniem pożywienia, jakie odkrywamy w trakcie wykopalisk i jakie możemy obejrzeć w etnograficznych skansenach, aby znaleźć potwierdzenie tych słów. Skoro wiedzieliśmy już: w czym, z czego i co gotowali nasi słowiańscy przodkowie, wystarczyło tylko dodać do tego nieco kulinarnej intuicji – choć w obecnych czasach wcale o nią niełatwo – i podjąć próby rekonstruowania wczesnośredniowiecznego jadłospisu.
Kto jeszcze, oprócz Muzeum Nadwiślańskiego, jest zaangażowany w projekt?
Od samego początku w projekcie badawczym „Pożywienie wczesnośredniowiecznych Słowian” uczestniczy Zakład Bromatologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego – czyli specjaliści od wpływu pożywienia na ludzki organizm. Nie ma co ukrywać, że do stworzenia i realizacji tego projektu zachęcił, czy wręcz ośmielił, nas kierownik tego Zakładu prof. dr hab. Andrzej Tokarz – jesteśmy mu za to bardzo wdzięczni. Studenci zrzeszenie w Kole Naukowym „Bromatos” pod kierunkiem dr Agnieszki Białek aktywnie uczestniczyli w naszych eksperymentach, a następnie ich efekty poddawali w laboratoriach Zakładu analizom wartości odżywczej i bioprzyswajalności.
W drugim etapie realizacji projektu włączyła się dr hab. inż. Joanna Kałużna-Czaplińska z zespołem z Instytutu Chemii Ogólnej i Ekologicznej Politechniki Łódzkiej. Dzięki supernowoczesnym analizom zawartości składników organicznych w ściankach wczesnośredniowiecznych naczyń glinianych z Chodlika i Żmijowisk, przeprowadzonych metodą chromatografii gazowej połączonej ze spektrometrią mas (GC/MS), udało się określić w przybliżeniu, jakiego rodzaju surowce spożywcze był w tych naczyniach przechowywane i przetwarzane. W sposób znaczący poszerzyło to naszą wiedzę o słowiańskim menu, a przy okazji stanęliśmy w jednym szeregu z polskimi i europejskimi ośrodkami realizującymi tego typu badania, zapoczątkowane nie tak dawno w USA.
Jakie są dotychczasowe efekty funkcjonowania projektu, a na jakie liczycie?
Pierwszy efekt, który warto podkreślić to wielka, czasami przerastająca nasze oczekiwania, popularność tego projektu i szerokie zainteresowanie różnych grup społecznych tematyką pożywienia Słowian. Najlepszym tego potwierdzeniem jest nasza dzisiejsza rozmowa i częsta obecność słowiańskiej kuchni na stronach portalu Smaki z Polski. Jeśli miałbym tu przywołać jakieś mierniki efektów naszych działań, to wspomnieć trzeba o ok. 100 eksperymentalnie sprawdzonych przepisach potraw, jakie mogły pojawiać się na wczesnośredniowiecznym stole, z czego ok. 20 zostało zbadanych laboratoryjnie, a wszystkie pozytywnie przeszły analizy organoleptyczne w ……. organizmach uczestników projektu. Dotychczasowe osiągnięcia doczekały się kilku publikacji naukowych i popularnonaukowych – wśród tych ostatnich przywołać trzeba bardzo popularną i bodaj pierwszą na polskim rynku poświęconą tej tematyce „Kuchnię Słowian. O żywności, potrawach i nie tylko…”, którą napisaliśmy wspólnie z małżonką. Obecnie już w drukarni złożona jest kolejna książka: „Archeologia doświadczalna w Grodzisku Żmijowiska. Eksperymenty 2008-2012”, gdzie wśród dziewięciu artykułów poświęconych m.in. garncarstwu i dziegciarstwu, znajdują się trzy artykuły związane ze słowiańskim pożywieniem. Książka ta ukaże się w maju tego roku, a na maj 2015 roku zaplanowane jest wydanie kolejnego opracowania „zespołu Lis & Lis”, gdzie będzie można znaleźć m.in. przepisy wszystkich naszych eksperymentalnych potraw – prace nad tą książką trwają.
Jeśli natomiast chodzi o pewne wnioski natury ogólnej, które nasuwają się przy opracowywaniu wyników dotychczasowych eksperymentów, to można by je ująć w kilku punktach:
– pożywienie wczesnośredniowiecznych Słowian zapewniało niezbędne wartości odżywcze i zdrowotne – zarówno pod tym względem, jak również pod względem bioprzyswajalności,w niczym nie ustępowało pożywieniu współczesnemu, a niekiedy wręcz je przewyższało;
– z surowców i produktów spożywczych dostępnych Słowianom możliwe było – i jest – skomponowanie urozmaiconego pożywienia o różnorodnych walorach smakowych;
– znaczącą jawi się rola zbieractwa jako sposobu pozyskiwania surowców spożywczych
dostarczających niezbędnych składników witaminowych, cukrów oraz właściwości przyprawowych, podnoszących walory smakowe przyrządzanych potraw;
– w trakcie eksperymentów ujawniła się duża funkcjonalność i ergonomiczność sprzętów stosowanych w procesie przygotowywania pożywienia,a w szczególności naczyń glinianych typu chodlikowskiego.
Realizujecie również Warsztaty Archeologii Doświadczalnej – na czym one polegają i kto może wziąć w nich udział?
Warsztaty Archeologii Doświadczalnej, organizowane latem już od 10 lat, to nasza próba zaprezentowania możliwie szerokiej – choć nie masowej – publiczności czym w istocie jest archeologiczny eksperyment, rozumiany i realizowany jako narzędzie badawcze uzupełniające nasze zasoby wiedzy czerpanej ze źródeł archeologicznych. Wydaje się to bardzo ważne w dzisiejszych czasach, gdy społeczna percepcja tej stosunkowa młodej i jeszcze dość luźno ubranej w metodyczny garnitur dziedziny nauki, bezkrytycznie zbliża się do tak rozpowszechnionej ostatnio „archeologii festynowej” – efektownego tworu, który z archeologii eksperymentalnej z reguły się wywodzi, ale dość często później drogi spektakularnego pokazu i wiarygodności źródłowej eksperymentalnych dociekań się rozchodzą.
My proponujemy wszystkim zainteresowanym bezpośredni udział – w dowolnym wymiarze czasowym – w realizowanych przez nas eksperymentach badawczych z dziedziny wczesnośredniowiecznego garncarstwa, metalurgii i obróbki żelaza, pozyskiwania dziegciu i smoły, no i oczywiście – przygotowywania pożywienia. Udział, w którym znika podział: prezenter – widz, a pojawia się szeroko rozumiana interaktywność działań wszystkich uczestników Warsztatów. Być może niektórzy będą zawiedzeni, że nie chadzamy po Grodzisku na bosaka w giezełkach i porciętach (choć nikomu z uczestników tego nie zabraniamy) i nie gwarantujemy wcześniej zaplanowanych i ujętych w programie spektakularnych pokazów „dla publiczności”, natomiast bardzo często wykonujemy mało efektowne, żmudne, długotrwałe i – na pierwszy rzut oka – niezrozumiałe czynności. Cóż – takie jest prawdziwe oblicze archeologii doświadczalnej… Przypomina nieco pracę poszukiwacza złota, który musi przepłukać najpierw tony piachu, aby na dnie misy błysnęła bryłka złota. Nasz trud jest podobny, ale gwarantujemy, że co roku każdy może odkryć swój mały skarb – skarb nowych umiejętności i nowej wiedzy.
Do uczestnictwa zapraszamy wszystkich: archeologów, studentów archeologii, muzealników, bractwa rekonstruktorskie, pasjonatów dawnych dziejów i ginących rzemiosł, miłośników turystyki kulturowej i … ciekawskich.
Jaki program będzie realizowany w tym roku? Co będzie w nim najciekawsze?
W związku z gromadzeniem materiałów do wspomnianej wcześniej nowej książki główny ciężar tematyczny Warsztatów 2014, które odbywać się będą od 22 lipca do 2 sierpnia, położony zostanie na słowiańską kuchnię. Musimy eksperymentalnie zweryfikować jeszcze dość pokaźną liczbę kulinarnych receptur, wypróbować niektóre znane ze źródeł etnograficznych techniki kuchenne i wykonać dobrą dokumentację fotograficzną naszych działań. Niestety, pod wielkim znakiem zapytania, z racji obecnej sytuacji politycznej, stoi udział w Warsztatach naszych ukraińskich partnerów z Instytutu Archeologii Ukraińskiej Akademii Nauk w Kijowie, których mieliśmy przyjemność gościć w roku ubiegłym, podobnie jak naszych przyjaciół z centrum archeologii eksperymentalnej „Villa Nova” w czeskim Destnem. Bardzo liczymy na to, że sytuacja się unormuje na tyle, że będą oni mogli do nas przyjechać i zgodnie z obietnicami – jakże nęcącymi! – pozyskać historycznymi metodami sycony miód. Ponadto kontynuować będziemy nasz projekt ceramiczny, więc uczestnicy Warsztatów będą mogli posiąść umiejętność lepienia słowiańskich garnków. My zaś będziemy weryfikować kolejną serię rodzajów gliny, które mogły być używane przez słowiańskich garncarzy z Chodlika i Żmijowisk – wykonane z tych glin naczynia będą w drodze analiz porównywane z ceramiką zabytkową. W ten sposób chcemy określić zaplecze surowcowe dla potencjalnych wczesnośredniowiecznych ośrodków garncarskich w Kotlinie Chodelskiej.
Program Warsztatów i szczegółowe warunki uczestnictwa zamieszczone zostaną zapewne już w maju na stronie internetowej Grodziska Żmijowiska i Muzeum Nadwiślańskiego, no i oczywiście na portalu Smaki z Polski, jako patrona medialnego tej imprezy.
Dlaczego warto wziąć udział w Warsztatach Archeologii Doświadczalnej?
Z uwagi na szerokie spektrum potencjalnych gości, których chcielibyśmy widzieć na naszych Warsztatach, i ich zainteresowania trudno mi na takie pytanie odpowiedzieć. Z pewnością każdy będzie mógł znaleźć dla siebie coś ciekawego: miejsce, jego atmosferę, wiedzę, aktywne i kreatywne działanie, wreszcie nietuzinkowych z racji swych zainteresowań czy profesji ludzi. Akurat ten humanistyczny aspekt, choć zupełnie w innym wymiarze, jest atrakcyjny dla archeologów – wiem to z autopsji. Zarówno dla doświadczonych badaczy, jak i dla młodych adeptów tej nauki, jest to świetna okazja, aby wyzwolić się choć na chwilę od – jak pisze Philip Braker – „matematycznych i lingwistycznych abstrakcji” czy typologiczno-chronologiczno-inwentarzowych gorsetów, w jakie próbujemy ubierać naszą archeologiczną wiedzę, i poprzez ciężką czasami, mozolną, pozostającą w silnym związku ze środowiskiem, z przyrodą, pracę spróbować zbliżyć się do istoty archeologicznych dociekań – ludzi. Jak napisał niegdyś John Coles w swojej „Archeology by experiment”, archeologia doświadczalna nie pretenduje do udowadniania czegokolwiek, pozwala jednak na tyle rozszerzyć nasze horyzonty postrzegania gospodarki dawnych społeczeństw, że archeologię traktować należy nie jak naukę o materialnych pozostałościach minionych epok, a jako naukę o historii społeczeństw.
A poza tym Warsztaty to naprawdę świetna, emocjonująca, a czasami nacechowana wręcz dramatyzmem – zabawa „w pięknych okolicznościach przyrody”. Zapraszamy!
.
Rozmawiał Jakub Napoleon Gajdziński